Na początek...
Witajcie. Mój partner z którym jestem od prawie 6 lat to psychofag i malkontent. Oba te określenia do niego pasują jak ulał. Mamy 4 letniego synka. Z początku wszystko wyglądało inaczej. Jestem bardzo energiczna, przebojowa dziewczyna, nie mam problemow z kontaktami z ludźmi, uwielbiam swoich znajomych, wyjścia z domu. Wtedy też taka byłam jak go poznałam, miałam miano imprezowiczki, nigdy nie stronilam od mężczyzn. Zawsze byłam adorowana i bardzo mi się to podobało, uwielbialam flirt i zabawę. Poznałam go w pracy. Był przystojny, miał dobry zawód, tak samo jak ja lubił towarzystwo innych ludzi, lubił też wypić. Wszystko poszło dosyć szybko, balowalismy do białego rana, on nosił mnie na rękach i zapewniał o swojej miłości. Czułam że w końcu znalazłam faceta który nie chce się tylko zabawić jak inni których znałam, czułam że to może być coś poważniejszego. Pewnego dnia jednak on powiedział że rzuca pracę i wyjeżdża za granicę. Byłam załamana, wszystko runelo. Ale pewnego dnia dostałam od niego telefon ze chce być ze mną że mnie kocha żebym do niego przyjechała. Rzuciłam wszystko i pojechałam, w sumie nic mnie tu nie trzymało a tam miałam szansę na bycie z nim i nowa prace. Zaczęły się schody kiedy okazało się że będziemy pracować razem przy zbiorze winogron. Już po pierwszym dniu w 40 stopniowym upale po 10 h pracy zwymiotowalam i nie dałam rady zostać do końca, wtedy też pierwszy raz zobaczyłam jego druga twarz. Powiedział że jestem słaba, że mu wstyd za mnie ze mnie polecił a ja nie dałam rady, że jak ja wyglądam aseksualnie itd. Tak mnie zdołował że przeplakalam cała powrotna drogę. On cały czas dodawał do 'pieca' wcale mnie nie pocieszal. Poczułam się źle, bo skoro on załatwił mi ta prace powinnam się bardziej postarać, stwierdziłam że on ma rację tak bardzo pragnęłam z nim być ze zacisnelam zeby i brnelam w to dalej. Szło mi noenajlepiej ale następnego dnia wytrzymałam do końca. Później klocilismy się i godzilismy. Wyjeżdżałam i wracałam do niego bo pisał że tęskni że bezemnie nie chce tam być. Później dowiedziałam się że zapraszał do siebie jezcze inna dziewczynę ale jak ona mu odmówiła uparl się na mnie. Po jakimś czasie wróciliśmy razem do kraju. Wybaczalam mu wszystkie grzeszki bo może sama nie byłam do końca z nim szczera wiadomo na początku bywa różnie, każdy ma coś za uszami, jakieś niepodomykane sprawy. Wierzyłam jednak ze w końcu nam się ułoży i będziemy szczęśliwi, chyba byłam za bardzo zauroczona, wszystko wzmagal też alkohol który wypijalismy hektolitrami. Pewnego razu ponownie wyjechaliśmy za granicę. Zaszłam w ciążę, on bardzo chciał mieć dziecko, naciskal na mnie więc się zgodziłam, wtedy zaczal się prawdziwy koszmar... Jeżeli jest tutaj ktoś kto wie o czym pisze bardzo proszę o komentarz. Mam zamiar publikować posty dosyć często., wszystko mam już spisane w swoim pamiętniku, potrzebuję jednak poznać osoby, które tak jak ja przechodzą przez to piekło...